Rozdział Trzeci. Życiorys, w cieniu, czyli pechowy żywot artysty malarza.

Rozdział Trzeci. Życiorys, w cieniu, czyli pechowy żywot artysty malarza.

Geniusz malarstwa polskiego Józef Chełmoński.

 Polski malarz Józef Chełmoński, zasłynął na świeci po otrzymaniu najważniejszych  nagród:  Grand Prix na Międzynarodowej Wystawie Sztuki w Paryżu w 1889 roku oraz w Berlinie  w 1891 roku – Ehrendiplom. Te nagrody przyniosły mu sukces i sławę.

 Józef Chełmoński to  najwybitniejszy polski artysta malarz, prekursor nowego stylu w malarstwie wielbiciel przyrody, koni.

 Artysta malarz nie był zadowolony z pobytu na studiach w Monachium. W środowisku niemieckim wzbudzał podziw i zdziwienie swoim ubiorem, nosił czerwone rajtuzy, konnicy rosyjskiej, granatowa ułańską kurtkę a na głowę zakładał czapę konduktorską.

Dopiero w 1871 roku dzięki pomocy Maksymiliana Gierymskiego, który był wziętym malarzem i często sprzedał swoje obrazy. Tym razem również po swojej wystawie sprzedał  obrazy. A pieniądze dał: Józefowi Chełmońskiemu, aby ten mógł rozpocząć studia w Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Monachium w klasie Naturklasse w styczniu 1872 roku sam Chełmoński wybrał pracownie Hermana Anschütza, chciał poznawać rysunek z natury i studium natury- rysunek żywego modela.

Profesorowie w Akademii dogadywali wkoło przyszłemu artyście malarzowi: „Józiek, kiedy twoje konie ustaną na nogi? ‘’ Józef Chełmoński malował w nowoczesnym stylu. Jego konie pokazywane były na obrazach w pędzie, biegu, a nie jak dotychczas poprzez wieki  w malarstwie: stojące bez ruchu.

Dwa lata pobytu nic nie dały Józefowi Chełmońskiemu, uważał ten czas za stracony. Wkoło cierpiał za granica biedę. Studia w Niemczech, zakończył, bo po co studia geniuszowi realizmu a on nade wszystko cenił sobie Szkołę Rysunkową Wojciecha Gersona (1867-1871), w której więcej się nauczył niż podczas dwuletniego pobytu w Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Monachium (1872-1874).

 Niemiecką społeczność uważał za bezduszną, zatopioną w bawarskim piwie. Niemcy byli dla niego bez emocji i uczuć. Józef Chełmoński; Kochał Polską … przyrodę, konie pejzaże: polskie i ukraińskie. Był człowiekiem wrażliwym i cenił prawdę i spokój natury.

Kochał Pana Boga nade wszystko, wrócił do Polski w 1874 roku.

Piękną wiosną na  Wielkanoc  1878 roku, Józef Chełmoński,  przebywała w Warszawie i poprosił swojego przyjaciela Stanisława Witkiewicza o pomoc w spotkaniu z przyszła żoną Marią Korwin – Szymanowską oczywiście pierwsza randka z wybranką serca odbyła się w Parku Praskim w Warszawie, ale była ona nie udana, ponieważ przyszły mąż  zabił  komara na plecach ulubienicy bez ostrzeżenia i dokonał tego czynu, popychając gwałtownie przyszłą narzeczoną. A ta uciekła z płaczem i nie pożegnała się z wybrańcem, jej serca- Młoda dziewczyna uznała  ten czyn za obraźliwy.

18 czerwca 1878 roku w bardzo burzowy dzień od samego rana padało i była burza, odbył się ślub Marii Korwin-Szymanowskiej w kościele, który już nie istnieje na Lesznie pod wezwaniem Panny Marii w Warszawie. Najbliższy przyjaciel Józefa Chełmońskiego, wcześniej jego swat Stanisław Witkiewicz był jego świadkiem a ślubie. Drugim zaś drużbą był Wojciech Szymanowski. Pannę Młodą do ołtarza poprowadził Kajetan Ślewiński ojciec artysty malarza Władysława Ślewińskiego.

Po uroczystościach weselnych para młoda wyjechała na miesiąc miodowy do: Wiednia, Monachium, Wenecji i Paryża

Małżeństwo Józefa i Marii Chełmońskich miało pięć córek i dwóch synów, niektóre z dzieci wcześnie umarło:    

Córki: Jadwiga urodzona 1879 roku- zmarła 1928 roku    

            Maria urodzona 1881 roku – zmarła 1950 roku 

            Zofia urodzona 1883 roku – zmarła 1954 roku

            Anna urodzona 1888- zmarła data śmierci nie znana,

Synowie: Józef urodzony 1886 roku – zmarł data śmierci nie znana

                Tadeusz urodzony 1889 roku- zmarł data śmierci nie znana

Józef Chełmoński to artysta malarz obdarzony przez Pana Boga wielkim talentem artystycznym, geniusz realizmu, po wszech czasy zakochany w Polsce.

Władysław Ślewiński podziwiał i bardzo cenił obrazy Józefa Chełmońskiego, był pod ich wrażeniem: pędzących koni w galopie, którym pod stopami unosiło się, w powietrzu błoto a pogoda w obrazach dawała poświatę lśniącego magicznego ruchu, uroku i magii Na obrazach widać dosłownie: tętent bicia kopyt końskich. Ten ruch na obrazach Józefa Chełmońskiego, wzbudzał we Władysławie Ślewińskim podziw. On  sam  oddawał  pokłon w stronę niedoścignionej techniki w malarstwie, jaką stosował geniusz realizmu.

Ciemną stroną życiorysu Józefa Chełmońskiego była  nieślubna córka Wanda Chełmońska, za która Władysław Ślewiński wstawiał się do ojca o  pozwolenie i zgodę  na jej wyjazd do Paryża, aby mogła uczyć się jako malarka, bo taką drogę życiową wybrała jej matka Maria Chełmońska, z którą artysta rozstał się wcześniej, kiedy wróciła w ciąży ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie zajmowała się sprzedażą obrazów swojego męża. 

Józef Chełmoński zmarł samotnie  6 kwietnia 1914 roku w Kuklówce Zarzecznej i spoczywa na cmentarzu w Żelechowie.