Równo 100 lat temu Władysław Ślewiński, światowej sławy artysta i malarza zmarł 24 marca 1918 roku w szpitalu Cochin w Paryżu. Nie jest wcale łatwo pisać o jego śmierci i życiu. Zostaje jedynie podziwianie jego postimpresjonistycznych obrazów w muzeach. Władysław Ślewiński był jednym z przedstawicieli Młodej Polski i secesji. Jego dzieła dają radość oczom i ludzkiej duszy.
Władysław Ślewiński zmarł w wieku 62 lat po ciężkiej chorobie. Jego zwłoki wyprowadzono z kościoła Sainte-Anne-de-la-Butte-aux-Cailles przy ulicy Tolbic. To katolicka świątynia w stylu neoromańskim. Artystę pochowano na cmentarzu paryskim Bagneux, powstałym w 1886 roku. Znajduje się on na powierzchni 61,5 hektarów. Ten cmentarz-ogród jest oazą zieleni, w której można spotkać różne odmiany drzew oraz wiekowe cedry. Tutaj mają swoje kryjówki ptaki i wiewiórki. Dopiero malownicza jesień pokazuje niezwykłe kolory barwy liści. Jednak w dniu pogrzebu artysty cmentarz był szary i ponury.
Po obu stronach alej znajdują się kwatery w których spoczęło wielu polskich malarzy m. in. Nela Muter, Sarah Lipska, no i właśnie Władysław Ślewiński. Jednak jego grób został sprzedany w 1930 roku, a szczątki prawdopodobnie zostały pochowane w zbiorowym grobie.
Przyjaciel artysty malarza Tadeusz Makowski napisał 27 marca 1918 roku, kiedy wrócił z pogrzebu: „Pokolenie późniejsze uczci pewno inaczej pamięć tego szczerego artysty i oceni lepiej jego niezaprzeczony talent”.
W 1925 roku odbyła się pośmiertna wystawa obrazów Władysława Ślewińskiego w Towarzystwie Zachęty. Do Polski zwiozła ją żona Eugenia Szewcowa. Wtedy to w monografii malarza Tytus Czyżewski napisał: „Ślewiński umarł jak tułacz”.
Majątek po matce, który odziedziczył na ziemi lubelskiej leżał w Królestwie Polskim, które było pod silnymi wpływami władz rosyjskich. Władysław Ślewiński nie akceptował rządów rosyjskich. Żądali od niego, tak jak od innych Polaków podatków i rościli swoje pretensje do ziemi polskiej. Bieda w ówczesnych czasach, jaka zaglądała do polskich domów stanowiła ogólny społeczny problem. Władysław Ślewiński nie płacił podatków zaborcom rosyjskim. Majątek Pilaszkowice należał do Polaków, którzy cierpieli z głodu, nędzy i chorób.
Czy znaleźliby się przyjaciele i ci, którzy przyznaliby się, jak żyli na koszt Władysława Ślewińskiego. Czy potrafiliby się do tego przyznać?
Polska nie była w tym czasie miodem i mlekiem płynąca. Władze Królestwa Polskiego w większości w systemie zarządzane były przez Rosjan. Żądały one od Polaków posłuszeństwa oraz podatków. Rząd w tamtym czasie nie robił nic, aby życie biednych ludzi na wsi było lżejsze. Kiedy w Pilaszkowicach spłonęła gorzelnia majątkiem bezpośrednio zażądał daleki krewny Ślewińskiego, więc trudno było cokolwiek zrobić i zarobić. Majątek w końcu zlicytowano. Pozostały jednak wieczne żądania od Rosjan – urzędów skarbowych zapłaty tysięcy rubli za podatki. Lubelszczyzna nie była więc dla niego drogą życia, skoro majątek powierzył w ręce dalekiego krewnego. Ten jednak nie potrafił nim zarządzać, a cała wina spadła na Władysława Ślewińskiego.
Opłaty podatkowe zostały spłacone dopiero w 1905 roku do ostatniego rubla przez najbliższą rodzinę Fijałkowskich od strony siostry Heleny z domu Ślewińskiej. Władze rosyjskie miały też pretensje za niezapłacony podatek paszportowy. Opłata ta jednak została w końcu umorzona przez wstawiennictwo do władz rosyjskich dalekiego krewnego żony Ślewińskiego, Eugenii Szewcowej do emerytowanego generała Bogolubowa, którego artysta z nią odwiedził. Biedna Eugenia przejmowała się tym, że mąż nie tolerował jej krewnego, a wręcz był do niego nie przychylnie nastawiony jako do przedstawiciela władzy rosyjskiej rządzącej wtedy w Polsce.
Władysław Ślewiński przed 1888 rokiem jako młody człowiek żył większość czasu w Warszawie. Zwiedzał teatry i chodził do różnych przybytków takich jakich warszawiacy w tym czasie bywali. Jednym z nich, po odwiedzeniu kościoła, był tak zwany Cyrk, w którym mieszkańcy patrzyli na walki wręcz, jakie się tam odbywały. Był tam jeden z Niemców, który bił Polaków. Nie podobało się to Ślewińskiemu, który postanowił przywieść silnego młodego chłopa ze wsi lubelskiej, by ten udowodnił, gdzie jest miejsce tego Niemca. Co też się stało.
Malarstwo Władysława Ślewińskiego było poszukiwaniem bezkresów morza, poszukiwaniem w jego toni bogactwa barw, niewyczerpanego ruchu morskich fal i kształtów. Widział je tylko sam artysta. Ślewiński kochał morze polskie, Tatry i malował je, co widać w jego twórczości. Miał wrażliwą duszę artysty Polaka, choć był jako malarz wykształcony we Francji, jak większość twórców w tym czasie.
Po siedemnastu latach pobytu zagranicą Ślewiński wrócił do Polski. Był zachwycony obrazami Józefa Chełmońskiego, a szczególnie „Czwórką” znajdującą się dziś w Muzeum Narodowym w Krakowie. Artysta zwracał wielką uwagę na detale obrazów, a przede wszystkim namalowanym błotem pod kopytami biegnących koni. W Polsce, w tym czasie więcej było błota na drogach wiejskich niż urodzaju. Praca na roli zawsze była ciężka i mozolna. Zbiory plonów nie do końca zależały od ludzkiej pracy, ale również od pogody i wielu niedogodności, jakie mogły przydarzyć się rolnikom. Szlachta polska raczej nieudolnie gospodarzyła na swojej rodzinnej ziemi.
Tak wyglądało błoto w malarstwie polskiej wsi, a jak wyglądało błoto, które w symboliczny sposób oblepiało ciało ludzkie? Im człowiek bardziej chciał stąpać po mocnym gruncie, to każde stąpniecie jest grzęźnięciem w bagnie jak na obrazie Witkacego, kiedy ciało ludzkie wyłania się z błota, a siła jest tak duża, że nie pozwala się wyzwolić z wszystkiego co stare i zaściankowe. Władysław Ślewiński jako malarz był wiecznym poszukiwaczem w otwartej przestrzeni i siły malarstwa, zadawanie odwiecznego pytania sobie – czy ja dobrze i umiejętnie maluję swoje obrazy?
W tym wiecznym pytaniu, zastanawianiu się, mówił o swoim ostatnim portrecie – testamencie malowanym w latach 1912, a ukończonym ostatecznie 1915 roku. Praca ta stanowi manifest artystyczny malarza.
Ślewiński niechętnie pokazał autoportret – testament przed swoją śmiercią Tadeuszowi Makowskiemu, którego cenił jako przyjaciela, ale nie lubił jego malarstwa. W obrazie tym celowo postarzał się i nadał postaci na portrecie bretoński kapelusz, zaznaczając, że jakoby z tego świata bretońskiego chłopa narodził się i żył do śmierci.
Ostatnia wystawa w Polsce prac Władysława Ślewińskiego odbyła się w 1983 roku w Muzeum Narodowym w Warszawie oraz w Poznaniu. Stanowiła ona retrospektywny przegląd jego arcydzieł. Katalog tej wystawy zawiera 338 obrazów. Od tego czasu minęło już 35 lat.
Teraz w 100-lecie jego śmierci Władysława Ślewińskiego, na grobie jego matki na cmentarzu w Mikołajewie odsłonięta będzie pamiątkowa tablica, która przypomni tego artystę. W Polsce będzie to jedyna tablica upamiętniająca postać tego znanego bardziej we Francji niż w Polsce artysty malarza. Inicjatorem ustawienia tablicy jest Jarosław Miaśkiewicz, prezes Towarzystwa Miłośników Malarstwa Władysława Ślewińskiego. Od lat zabiegał, by jakoś zaznaczyć obecność artysty urodzonego na ziemi sochaczewskiej.
Marek Olechowski, wójt gminy Teresin przekazał Towarzystwu fundusze z budżetu gminy na wykonanie tej pamiątkowej tablicy. Msza Święta za duszę Świętej Pamięci Władysława Ślewińskiego odbędzie się 18 marca 2018 o godzinie 13.00 w Kościele pod wezwaniem Świętych Męczenników Jana i Pawła w Mikołajewie